sobota, 28 lutego 2015

diary of hmbg



Powracając muzycznie do ojca majestica nabrałam ochotę napisania czegokolwiek tutaj. 
Znowu chaotycznie, a jak minimalistycznie, tak jak lubię. Taki ostatni dzień lutego więc wykorzystam go pod takim właśnie pretekstem, żeby nie pogłębiać swojej frustracji, że już jutro marzec i coraz mniej czasu. Mniej czasu, co do decyzji życiowych. I to wcale nie zły stan emocjonalny - to rozłożone ręce? 
I to nie jest wcale tak, że nie podejmuję żadnych kroków w tym kierunku. Właśnie poukładałam zdjęcia, posortowałam foldery, odświeżyłam playliste i ..włosy. A raczej powróciłam do tej nietypowej blondynki, która była tu od samych początków wpisów. Taka powinna być. Wysyłam także moc energetycznych pics dla wsparcia i z myślą o przyszłości, kiedy za 50 lat otwierając ponownie adres tego linku będę mogła napajać się wspomnieniami i dobrym gustem ;) (bo pewnie przy takim porządkowaniu moich plików dużo fotografii nie pozostanie -,- <niezdarna ja> ) Chociaż może wcale nie będę potrzebowała zaglądania tutaj, moja motywacja będzie bliżej..

leah




+ hmbg memories



2 komentarze: